Ile kosztuje tłumaczenie z duńskiego lub szwedzkiego?

Porównanie cen tłumaczeń

Ile kosztuje tłumaczenie? Tłumaczenia z duńskiego, norweskiego i szwedzkiego są tańsze niż fińskie. Wydają się wręcz bardzo tanie w porównaniu z tłumaczeniami z farerskiego lub islandzkiego. Nie są jednak tak tanie, jak tłumaczenia z angielskiego, niemieckiego, czy rosyjskiego. Dlaczego tak jest? Co kształtuje cenę tłumaczenia?

Popularność języka

Pierwszym czynnikiem, który określa koszt tłumaczeń z danego języka, jest jego popularność. Im rzadszy język, tym wyższa cena tłumaczeń. Jeśli niemiecki, angielski i rosyjski porównamy do forda, to duński, norweski i szwedzki wypada porównać do toyoty. Fiński do mercedesa, a farerski i islandzki – do (nie bójmy się śmiałego porównania) maybacha. Czy po tej błyskotliwej paraboli motoryzacyjnej wpis o cenach tłumaczeń trzeba kontynuować? Pewnie nie. Ale jeszcze słowo wyjaśnienia samej koncepcji tłumacza – do czego w ogóle jest potrzebny, skoro można sobie przetłumaczyć w necie.

Po co mi tłumacz, skoro mogę to zrobić w Google?

Po pierwsze, wypada zdefiniować tłumacza. Tłumacz to człowiek, który wykształcił się na poziomie uniwersyteckim w translatoryce (w moim wypadku – Katedra Skandynawistyki UAM i Uniwersytet w Helsinkach), ma wyczucie językowe (również w języku polskim), nie boi się nieustających wyzwań, działania pod presją czasu i – może przede wszystkim – traktuje tę pracę na serio. Dla przeciwwagi – kto raczej nie jest dobrym tłumaczem? Ktoś, kto traktuje przekłady dorywczo, popełnia poważne błędy w języku, na który tłumaczy, nie wnika w treść źródłową i nie stara się zrozumieć tłumaczonej informacji.

Google Translator na obecnym etapie rozwoju pozwala: 1. Zorientować się mniej więcej o co chodzi w tekście; 2. Przetłumaczyć frazy i fragmenty tekstu z dużym ryzykiem błędów i nieścisłości. Tłumacz Google radzi sobie lepiej w parach języków podobnych do siebie. Im mniej podobne są do siebie języki źródła i docelowy, tym więcej błędów. Można wrócić do pytania: ile kosztuje tłumaczenie w Google? Nie kosztuje nic, ale póki co nie nie jest tłumaczeniem.

Wracając na koniec do błyskotliwych porównań komunikacyjnych: jeśli pracę konwencjonalnego tłumacza porównamy do drogi – powiedzmy – szybkiego ruchu (monotonnie, ale pewnie do celu), to Google Translatora wypada porównać do górskiego szlaku (jest spektakularnie, ale łatwo skręcić nogę).